Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Garnier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Garnier. Pokaż wszystkie posty
Metamorfoza przez sen czyli Garnier Miracle Sleeping Cream

czwartek, lipca 30, 2015

Metamorfoza przez sen czyli Garnier Miracle Sleeping Cream

Czy znacie krem, którego efekty działania widać już na drugi dzień - po jednej aplikacji? Ja znam - to krem Garnier Miracle Sleeping Cream. Na początku dość sceptycznie podchodziłam do tego kremu, bowiem do tej pory na widoczne efekty działania stosowanych przeze mnie kremów musiałam czekać co najmniej jakiś miesiąc od zastosowania - w przypadku Garnier Miracle Sleeping Cream wystarcza jedna noc aby na naszej skórze zobaczyć i odczuć wyraźną różnicę. 


Eksperci od Garnier zainspirowani słynnymi azjatyckimi "sleeping pack'ami" stworzyli krem - maseczkę, który przez noc działa na naszą skórę jak kompres. Już po jednym jego zastosowaniu widać różnicę na naszej skórze, która jest wypoczęta, jakby "wyprasowana", bardziej promienna i doskonale nawilżona. Dodatkowo zauważyłam, że czerwone plamki w postaci pojawiających się na mojej skórze wyprysków szybciej znikają a nowe nie pojawiają się tak często. Krem w wyraźny sposób redukuje objawy zmęczenia po całym dniu, odpręża skórę i dodaje jej blasku.


Garnier Miracle Sleeping Cream ma gęstą ale lekką i sprężystą konsystencję... budyniu - tak tak - zanurzamy w nim palec i konsystencja rzeczywiście przypomina waniliowy budyń - jest gęsta ale dość zwarta jednak nie kremowa jak dotychczas znane mi kremy. Jaki jest jej sekret? To inteligentna, samowygładzająca się konsystencja, która otula naszą skórę jak niewidzialna maseczka. Kiedy wstrząśniemy słoiczkiem, czy też zburzymy strukturę kremu za pomocą naszego palca, po chwili krem wraca do swojej pierwotnej postaci i uzyskuje idealnie gładką strukturę. To rzeczywiście niesamowite i same musicie się o tym przekonać. 


Aktywne składniki zawarte w Garnier Miracle Sleeping Cream mają za zadanie:

1. Zmniejszyć oznaki zmęczenia:
Esencjonalny olejek lawandynowy - skoncentrowana esencja o właściwościach przeciwzmarszczkowych; Ekstrakt z albicji - pomaga eliminować ziemistość skóry oraz wygładza nierówności; Adenozyna - pomaga zwalczyć oznaki starzenia się skóry spowodowane zmęczeniem.

2. Zapewnić optymalne nawilżenie skóry:
Kwas hialuronowy - intensywnie nawilża skórę; Olejek jojoba - pomaga wzmocnić naturalną barierę ochronną skóry.

3. Nadać naszej skórze naturalny blask i promienny wygląd:
LHA - delikatny składnik złuszczający, opracowany by nadać skórze promienny wygląd; Ekstrakt z ruszczyka - znany z właściwości pobudzających mikrokrążenie skóry.


Po nałożeniu kremu - odczuwam lekkie mrowienie - to znak, że zawarty w nim ekstrakt z ruszczyka, który poprawia krążenie w naszej skórze - działa. To przyjemne mrowienie ustępuje po jakiś 15 minutach. Jak napisałam wcześniej - krem otula naszą skórę niczym niewidzialna maseczka - nie wchłania się całkowicie ale film, który mamy na skórze nie jest lepiący. Rano wystarczy spojrzeć w lusterko, aby na własne oczy przekonać się o jego sile działania. To nie czcze obietnice i chwyt marketingowy - nie spodziewałam się tego ale ten krem-maseczka rzeczywiście działa i chociaż na mojej półce z kosmetykami stoją również kremy z wysokiej półki, to ja nie mam go dosyć. W dodatku na krem Garnier Miracle Sleeping Cream może sobie pozwolić każda z nas, bowiem kosztuje tylko 35 zł i jest dostępny w każdej drogerii. 


I chociaż krem Garnier Miracle Sleeping Cream  jest dedykowany dla kobiet dojrzałych, to uważam, że nie zaszkodzi młodej ale zmęczonej skórze. Jeśli macie tendencję do niewysypiania się, macie zmęczoną i odwodnioną skórę, to ten krem zadziała przez sen jak kompres - rano obudzicie się z gładką i promienną skórą.  Garnier Miracle Sleeping Cream to krótko mówiąc metamorfoza przez sen.
Gigantyczne jesienne denko czyli bye bye pustaki

środa, grudnia 17, 2014

Gigantyczne jesienne denko czyli bye bye pustaki

W tym roku po raz pierwszy zaczęłam kolekcjonować puste opakowania po kosmetykach, które zużyłam do cna i postanowiłam pokazywać je zgodnie z upływającymi porami roku. I tak oto nadszedł czas na denko jesienne, które jak widzicie zdominowały moje ukochane kosmetyki Organique - w końcu jestem Przyjaciółką Organique. W garści mini recenzji przedstawiam Wam zatem, to co powędrowało właśnie do kosza. 

  1. Organiczne mydło w płynie o zapachu dyni - można je stosować do mycia rąk, ciała a nawet twarzy - jest bardzo delikatne, wydajne i pachnie świeżą dynią. Co ciekawe, na stronie Organique nie są już dostępne - widocznie była to seria limitowana. 
  2. Tonik oczarowy - ogromny plus za atomizer - uwielbiam psikać sobie tonikiem wprost na buzię. Działa przeciwzapalnie, obkurcza naczyńka krwionośne, łagodzi zaczerwienienie twarzy i dobrze nawilża naskórek. Ma właściwości regenerujące, bakteriobójcze, ściągające oraz przeciwzapalne, poprawia ukrwienie skóry. Cechuje ją przyjemny i odświeżający aromat. Zalecana do każdego typu skóry, szczególnie zanieczyszczonej i trądzikowej. Wskazane jest stosowanie jej podczas zabiegów kosmetycznych jako pielęgnacja skóry suchej, ściągniętej i podrażnionej, a także do tonizacji skóry po zmyciu peelingu lub maseczki.
  3. Żel pod prysznic z serii Argan Shine - cudowne, niesamowite nawilżenie - to chyba mój ulubiony żel od Organique. Formuła myjąca oparta została na wyjątkowo łagodnych surowcach pochodzenia roślinnego, w tym regenerującego oleju arganowego (BEAUTYCARE AR). Jest niezwykle delikatna i bogata w składniki odżywcze. Żel wzbogacono ekstraktem z zielonej herbaty, który koi, wzmacnia i chroni skórę. Gliceryna roślinna nawilża i zapobiega odwodnieniu, a betaina cukrowa nadaje skórze odczucie jedwabistej miękkości i gładkości.
  4. Szampon z serii Sensitive - produkty do włosów od Organique lubię ale chyba szampony najmniej bowiem są rzadkie jak woda i przez to strasznie niewydajne. Co prawda moje włosy polubiły serię Sensitive ale konsystencja szamponu jest niestety do bani. Naturalny szampon wzmacniający nowej generacji, przeznaczony do pielęgnacji włosów cienkich, suchych i delikatnych, polecany także dla kobiet w ciąży. Unikalna kompozycja składników aktywnych, takich jak wyciąg z echinacei, kiełków pszenicy i centelli azjatyckiej, zapewnia wzmocnienie i odżywienie cebulek włosowych. Łagodzący IRICALMIN i kwas hialuronowy intensywnie nawilżają, zaś mieszanka ceramidów oraz naturalnego jedwabiu sprzyja odbudowie łodygi włosa, nadając połysk i ułatwiając rozczesywanie.
  5. Maska do włosów z serii Argan Shine - włosy są po niej miękkie jak futerko kotka, pięknie się błyszczą, nie elektryzują i łatwo rozczesują - według mnie ta seria jest hitem Organique. Maska z eco formułą, przeznaczona do pielęgnacji włosów suchych i matowych oraz wrażliwej skóry głowy. Odżywcze oleje: arganowy i bawełniany regenerują i wzmacniają włosy, nadają im blask, objętość i zdrowy wygląd. HAIRSPA™ i inulina niwelują odczucie suchości i swędzenia, regulują proces złuszczania naskórka, utrzymują równowagę mikroflory skóry. Zapewniają natychmiastowe i długotrwałe nawilżenie włosom i skórze, łagodzą podrażnienia. Naturalny kondycjoner otrzymywany z oleju brassica ułatwia rozczesywanie i stylizację włosów. Maska przywraca komfort skórze, nadaje włosom miękkość, połysk i witalność, bez efektu obciążenia.
  6. Cukrowa pianka peelingująca - mój faworyt tego roku - cudownie oczyszcza, peelinguje i ma śmieszną konsystencję. Trzy cudowne zapachy - pinakolada to mój ulubiony. Tych pianek nie sposób nie polubić. 
  7. Maska do włosów z serii Sensitive - podobnie jak maska Argan Shine ta maska również miała korzystny wpływ na moje włosy. Nałozona na kilka minut dawała im połysk, piękny zapach i łatwość rozczesywania. Maski Organique są definitywnie stworzone dla osób o krótkich włosach bowiem małe opakowanie - długowłosym starczy może na jakieś 4-5 razy. 
  1. 3 Minute Miracle od Aussie - wiele osób narzeka na te kosmetyki - ja jednak jestem wierną fanką "trzyminutówki" bo rzeczywiście odżywia i regeneruje moje krótkie włosy. Lubie jej zapach - niektórzy mówią, że jest plastikowy a dla mnie pachnie jak guma balonówa. I jeśli kończy mi się odżywka/maska to właśnie ją kupuję w Rossmanie. 
  2. Korres żel pod prysznic - kupiłam dwa opakowania w cenie jednego (5 Euro) podczas tegorocznych wakacji w Grecji. Wybrałam wersję waniliowo-cynamonową - wyobrażacie sobie ten zapach? Do tego mega mocne nawilżenie, gęsta kremowa konsystencja i naturalne składniki. Tak tak pokochałam Korres wielką miłością. 
  3. Sensilis Ritual Care - niezwykle delikatny żel do mycia twarzy - świetnie oczyszcza, nawilża i nie podrażnia nawet najbardziej delikatnych buziek - pełna recenzja tutaj.
  4. Pianka TimeWise Mary Kay - niestety okazała się chemicznym śmierdzielkiem chociaż była bardzo delikatna i dobrze oczyszczała. Jednak ten chemiczny zapach strasznie mnie do niej zniechęcił. Pełna recenzja tutaj
  5. Under Twenty 2 w 1 aktywny żel peeling myjący. Za każdym razem piszę, że te pilingujące żele od Under Twenty to moi ulubieńcy, kiedy chcę oczyścić ale i wykonać peeling skóry twarzy za jednym zamachem. Dodatkowo ich działanie antybakteryjne rewelacyjnie wpływa na moją zanieczyszczoną skórę. Niska cena, dostępność w każdym Rossmanie - za to właśnie lubię Under Twenty.
  6. Krem do rąk I Coloniali - cudowny krem do łapek o różanym zapachu. Ma bardzo gęstą i treściwą konsystencję i daje mega ukojenie i nawilżenie spieczonym dłoniom. I Coloniali to marka dostępna w sieci Douglas - więcej przeczytacie o niej w tym poście
  1. Organique serum odżywczo łagodzące do ciała kozie mleko i liczi - posiada bogatą żelową konsystencję, cudownie pachnie i w mig nawilża i regeneruje wybrane partie ciała. Można je stosować na dłonie, łokcie, piętki które jak za pociągnięciem różdżki wygładzają się i są mięciutkie. Pełna recenzja tutaj
  2. Tonik TimeWise od Mary Kay a raczej płyn nawilżająco-odświeżający - to akurat bardzo dobry tonik ze słynnej serii TimeWise,która przeznaczona jest do pielęgnacji i oczyszczania skóry dojrzałej. Łagodzi podrażnienia,nawilża i odświeża. W przeciwieństwie do śmierdzielkowatej pianki - ten tonik bardzo przypadł mi do gustu. 
  3. Dezodorant Garnier Invisible - kupiłam go ze względu na dużą objętosc ale nie do końca spełnił moje oczekiwania. Miał lekko chemiczny zapach i wcale nie działał tak, jak obiecywał producent. Już nie sięgnę po niego - zostaję przy dezodorantach od Dove oraz ałunie. 
  4. The Body Shop żel o zapachu jagódek - cudowny fioletowy umilacz kąpieli pod prysznicem. Świetnie się pienił, dobrze oczyszczał a co najważniejsze nie wysuszał skóry. Żele od TBS nie tylko cudownie pachną ale i mają dobry wpływ na naszą skórę.
  5. I kolejna pianka cukrowa od Organique - pełna recenzja tutaj
  1. Ultimate Shine Douglas - to szampon wyprodukowany dla sieci drogerii Douglas - powiem szczerze, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jego działaniem. Ma gęstą treściwą konsystencję i ładnie wygładza włosy. Łatwo się spłukuje i do tego ma bardzo przyjemny zapach. 
  2. Maska J Bevery Hills do skóry głowy oraz włosów - to już moje drugie opakowanie tego kosmetyku i muszę powiedzieć że to najlepsza maska do włosów, jaką w życiu stosowałam. Działa zbawiennie nie tylko na włosy ale co najważniejsze możemy wcierać ją w skórę głowy, kiedy mamy problemy ze swędzącą lub zaczerwienioną skórą. Maska chłodzi mentolem i łagodzi wszelkie podrażnienia. Dla mnie to definitywny hit tego roku.
  3. Jogurtowa maska od O'right - gęsta, treściwa i w 100% naturalna - po masce od J Beverly Hills to moja kolejna ukochana maska do włosów. Ale mam wielką słabośc do kosmetyków O'right bo ich dystrybutorem w Polsce jest moja przyjaciółka. 

I na koniec bubelki od Pantene - seria, która kompletnie nie zrobiła szału. Ot zwykły drogeryjny szampon i odżywka, chociaż 2 minutowa maska nie była wcale taka zła. Jeśli już sięgam po drogeryjne kosmetyki, to definitywnie stawiam na Aussie.