Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eris. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eris. Pokaż wszystkie posty
Sprovokuj mnie czyli matowa pomadka od Dr Irena Eris Provoke

poniedziałek, września 29, 2014

Sprovokuj mnie czyli matowa pomadka od Dr Irena Eris Provoke

Jeśli jesteście stałymi bywalczyniami blogów kosmetycznych pewnie już widziałyście makijaże wykonane pierwszymi kosmetykami do makijażu, jakie na rynek wypuściła Dr Irena Eris. Ale ale... pomadki chyba jeszcze nie było. Dlatego też przedstawiam Wam matową (a jakże) pomadkę Real Matt Lipstick


Real Matte Lipstick to pomadka matująca z wysoką koncentracją pigmentów dla zapewnienia głębokich, trwałych odcieni, które utrzymują się przez min.5 godzin. Formuła odporna na ścieranie i rozmazywanie bez wysuszania ust. Duża zawartość składników odżywczych i nawilżających zapewnia ustom właściwą pielęgnację i ochronę. Kremowe, matowe wykończenie makijażu, mocne krycie.

Najpierw poszłam do Instytutu Dr Irena Eris aby sprawdzić kolory, bo swojego czasu tylko tam dostępna była kolorówka. Teraz kosmetyki do makijażu spod znaku Dr Irena Eris są dostępne w Drogeriach Rossmann i Super - Pharm. Od razu zakochałam się w słodkim i dziewczęcym kolorze 602 - to taki mocny i cukierkowy róż. 


Design opakowań to rzeczywiście coś co przykuwa nasze oko - jest estetyczny, nowoczesny i trochę przypomina znane zagraniczne marki. Ale wróćmy do pomadki. Jest rzeczywiście super matowa i super kryjąca - już jedno pociągniecie nadaje ustom piękny kremowy i matowy odcień. Jak na matowe pomadki przystało jest również trwała - jemy, pijemy a ona nadal jest na miejscu. Dodatkowo nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek jak słynne matowe pomadki Rimmel Kate Moss. 

Cieszy mnie to, że z kolorowej oferty Dr Irena Eris wybrałam właśnie pomadkę bo chociaż opinie na temat tych kosmetyków u moich koleżanek blogerek były podzielone to według mnie pomadka zasługuje na wysoką notę. Niestety ma też dość prowokującą cenę bowiem kosztuje 65 zł, ale pamiętajcie, że marka Dr Irena Eris to nasza najwyższa półka.

Warsztaty z Lirene czyli wizyta w siedzibie i laboratorium Dr Irena Eris

sobota, stycznia 18, 2014

Warsztaty z Lirene czyli wizyta w siedzibie i laboratorium Dr Irena Eris

Takie spotkania organizowane przez marki kosmetyczne lubię i cenię najbardziej. Bowiem jest to połączenie przyjemnego z pożytecznym. W ubiegły wtorek, wraz z zaprzyjaźnionymi blogerkami udałyśmy się na wycieczkę do raju, czyli siedziby firmy Eris w Piasecznie.


Oprócz prezentacji nowości marki Lirene a jest to seria kremów przeciwzmarszczkowych PROTECT dedykowanych różnym grupom wiekowym 25+, 35+, 45+, 55+, 65+ - wzięłyśmy udział w warsztatach w specjalnie stworzonym dla nas laboratorium. Ubrane jak prawdziwi chemicy - w okularki oraz fartuchy - miałyśmy sklasyfikować, na podstawie konsystencji bazy i zapachu olejków eterycznych, kremy dla różnych grup wiekowych, co wbrew pozorom nie było takie proste. 


Miałyśmy też okazję być w głównym laboratorium marki, które ja nazwałam "miejscem, gdzie dzieje się magia" - tam właśnie tworzone są wszystkie produkty Eris, Lirene i Under Twenty przed trafieniem na taśmę produkcyjną i na półki sklepowe. Po drodze zajrzałyśmy też do laboratorium testów in vitro, gdzie kosmetyki są testowane na hodowlach komórkowych (a nie na zwierzętach). Bowiem testy in vivo, czyli na probantach, są prowadzone w Warszawie w Pałacyku Eris przy ul. Puławskiej.


Następnym punktem programu było wyjaśnienie nam pojęcia glikacji na przykładzie... bezy, bowiem po zjedzeniu posiłku bogatego w cukier prosty, stężenie glukozy we krwi wzrasta a insulina nie radzi sobie z jej przetwarzaniem, wtedy to cząsteczki glukozy przyłączają się do białek w komórkach i je niszczą. To właśnie jest proces glikacji. Dlatego też zostałyśmy poczęstowane najlepszą jaką jadłam w życiu bezą a potem dekorowałyśmy swoje własne beziki, które zabrałyśmy do domu. Czyli glikacja została blogerkom zapewniona w 100%.


Oprócz słodkości, był również suto zastawiony "paśnik", bowiem po całym dniu blogerki były głodne jak wilki i z wielką ochotą poddałyśmy się ploteczkom przy pysznym jedzonku.


Jak zwykle dziękuję Ani i Magdzie - naszym Paniom Eriskom - za fajne popołudnie a dziewczynom za bezcenne pogaduchy. Do następnego!!!

Dziwny jest ten... krem czyli Eris Odmładzający krem jogurtowy SPA Resort Hawaii

czwartek, marca 01, 2012

Dziwny jest ten... krem czyli Eris Odmładzający krem jogurtowy SPA Resort Hawaii

To najdziwniejszy krem z jakim miałam do tej pory do czynienia. Wiele z Was również otrzymało ten krem w ostatniej paczce od Eris i ciekawa jestem, czy również macie podobne spostrzeżenia. 





Seria SPA Resort to ekskluzywna i bardzo droga seria kosmetyków, która do tej pory była wykorzystywana wyłącznie w hotelach SPA. Ostatnio została wprowadzona do sprzedaży detalicznej, ale z uwagi na wysoką cenę tych kosmetyków niewiele z nas będzie mogło sobie normalnie na nią pozwolić. Kosmetyki te są dostępne wyłącznie w drogeriach Douglas, a w skład serii SPA resort wchodzą następujące podserie:
  • SPA Resort Capri
  • SPA Resort Hawaii
  • SPA Resort Marocco
  • SPA Resort Scandinavia
Krem ten nadaje się do codzienne go użytku - na dzień i na noc ale z uwagi na jego dziwny efekt najlepszy będzie jako baza pod makijaż.


Cały czas piszę dziwny... Dlaczego? Otóż krem ten po nałożeniu na skórę nadaje jej wręcz niesamowity efekt - jakby benzynowego kolorytu - mieni się nie drobinkami rozświetlającymi ale odcieniem różowej, zielonej i niebieskiej poświaty - szkoda, że nie mogłam tego uchwycić na zdjęciu ale musicie mi uwierzyć na słowo. Co ciekawe efekt ten jest bardzo ładny i powoduje, że skóra jest wyraźnie wygładzona i znikają drobne niedoskonałości. Krem z uwagi na bardzo lekką i musową konsystencję - nazwa jogurtowy doskonale oddaje jego konsystencję - jest idealny pod makijaż - nie waży się nie rolkuje a skóra po nim nie ma tłustawego filmu no może poza tą niezwykłą poświatą. Do samodzielnego stosowania na dzień - własnie z uwagi na ten dziwny efekt nie będzie dobry - bowiem możemy wzbudzić zainteresowanie na ulicy, ale pod podkład będzie jak znalazł. 

Nie jest to typowa recenzja - wszystkie wiemy, że produkty Eris to piękne, ekskluzywne opakowania i produkty na najwyższym poziomie, więc nie ma co się rozwodzić. Tutaj najważniejszy jest efekt jaki daje ten krem i chociaż stosuję go dopiero od kilku tygodni muszę przyznać, ze jestem pod jego wielkim wrażeniem. I oczywiście miałabym na niego chrapkę ponownie, nie wiem czy byłabym w stanie wydać aż 109 zł za krem do twarzy. Chociaż stosowałam też droższe kremy jak Lancome, Biotherm czy też Estee Lauder i ten krem z powodzeniem dorównuje najlepszym światowym markom, to uważam, że wydawanie na krem do twarzy więcej niż 80 zł o lekka przesada. Na rynku możemy znaleźć spokojnie tańsze i wcale nie gorsze zamienniki. 

Natomiast jeśli będziecie miały okazję otrzymać próbki tego kremu - koniecznie go wypróbujcie, bo to perełka wśród kremów no i istny dziwoląg :)
Podkład Dr Irena Eris Illu'sphere - mój wybór na zimę

poniedziałek, grudnia 12, 2011

Podkład Dr Irena Eris Illu'sphere - mój wybór na zimę

Laboratorium kosmetyczne Dr Irena Eris wprowadziło na Polski rynek najnowszy podkład rozświetlający, którego twarzą została piękna Izabella Scorupco. 





Podkład otrzymałam do testów dzięki współpracy z serwisem Uroda i Zdrowie i muszę przyznać, że pomimo kilku niedoskonałości - definitywnie jest to mój wybór na zimę. 

OD PRODUCENTA

Podkład rozświetlający MAKE˙UP ART - Dr Irena Eris idealnie wtapia się w skórę dopasowując się do jej naturalnego kolorytu, maskuje drobne przebarwienia i niedoskonałości zapewniając całodniowe, perfekcyjnie jednolite wykończenie*, bez efektu maski. Zawiera innowacyjną, opatentowaną technologią ILLU˙SPHERE™, która inteligentnie wychwytuje i rozprasza każdy rodzaj światła naturalnego lub sztucznego na powierzchni skóry nadając efekt optycznego wygładzenia zmarszczek, świetlistości i promiennego blasku. Unikalny kompleks lipidowo-proteinowy doskonale pielęgnuje i długotrwale nawilża skórę**. 
Rezultat: skóra perfekcyjnie wygładzona i rozświetlona, o jednolitym kolorycie, emanująca swoim naturalnym pięknem. Polecany do skóry normalnej i suchej. Nie zatyka porów. 
Testowany dermatologicznie.

Sposób użycia:
Podkład nałożyć równomiernie na oczyszczoną i nawilżoną odpowiednim kremem skórę twarzy. 

Badania in vivo Centrum Naukowo-Badawczego Dr Irena Eris:
*efekt jednolitego i naturalnego wykończenia utrzymuje się przez 11 H
**efekt nawilżenia utrzymuje się przez 11 H

Skład - Aqua, Cyclopentasiloxane,Methyl Trimethicone, Dimethicone, Butylene Glycol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Acrylates/ Dimethicone Copolymer, Isononyl Isononanoate, Triethylhexanoin, Lauryl PEG-9 Polydimethysiloxyethyl Dimethicone, Triethoxycaprylylsilane, Titanium Dioxide, Sodium Chloride, Dimethicone/ PEG-10/ 15 Crosspolymer, Glycine Soja (Soybean) Seed Extract, Glyceryl Polymethacrylate, Polyglyceryl-3 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Sodium Citrate, Stearic Acid, Aluminum Hydroxide, Glycerin, Ethylhexylglycerin, Ethylene/Methacrylate Copolymer, Aleuritic Acid, Yeast (Faex) Extract, Glycoproteins, Isopropyl Titanium Triisostearate, Ceramide 2, Tocopherol, Phenoxyethanol, Dipropylene Glycol, Parfum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499, Mica.

RECENZJA

Opakowanie 
flakonik typu airless z higieniczną do dozowania pompką. Pompka jest tak idealna, że możemy wycisnąć nawet najmniejszą pożądaną ilość podkładu. Sam flakonik jest plastikowy, lekki i choć na pierwszy rzut oka wygląda na ekskluzywny - fakt iż jest zrobiony z trochę tandetnego plastiku - psuje cały efekt. Uważam, że przy tak wysokiej cenie - buteleczka powinna być zrobiona ze szkła. Flakonik zamknięty był w kartonowym pudełeczku z wizerunkiem Izabelli Scorupco, który to ma nas zachęcić do kupna produktu. 





Zapach
lekko perfumowany, aczkolwiek bardzo przyjemny.

Konsystencja
Średnio gęsta, bardzo jedwabista i delikatna. Podkład nie spływa z nadgarstka, kiedy wyciśniemy pożądaną ilość. 

Aplikacja
Rozcieram podkład palcami po całej twarzy a nadmiar usuwam BeautyBlenderem, ponieważ dopiero w ten sposób możemy uzyskać efekt, który sprawi, że nie mamy na twarzy maski. 

Efekt/Działanie
Mam mieszane uczucia co do tego podkładu. Więc najpierw przedstawię Wam jego zalety:
  • całkiem nieźle kryje - nawet przebarwienia i wypryski;
  • rzeczywiście rozświetla skórę, która staje się wyrównana i aksamitna;
  • potraktowany BeautyBlenderem nie daje efektu maski, nie waży się i nie spływa;
  • świetnie nawilża skórę - nie muszę stosować pod niego bazy czy kremu; 
  • nie ściąga skóry i nie podkreśla suchych skórek;
  • ogranicza widoczność porów na skórze;
  • ładnie stapia się ze skórą i praktycznie go nie widać;
  • posiada filtr SPF15
  • nie załamuje się w zmarszczkach i pod oczami;
  • nie ściera się w ciągu 8-10 godzin od aplikacji.
A teraz wady:
  • bardzo słabo matuje - świecę się już po jakiś 3 godzinach - nawet obsypanie twarzy pudrem matującym na nic tu się nie zda - konieczne jest użycie bibułek matujących - bez nich ani rusz;
  • producent obiecuje nam, że podkład ma ograniczyć wydzielanie sebum - a gdzież tam - patrz punkt powyżej - świecimy się i to bardzo;
  • występuje w gamie tylko trzech odcieni - mamy tu kolor 101 Ivory, 102 Sand oraz 103 Beige. Ja stosuję kolor środkowy i do mojej - średnio jasnej karnacji jest idealny. 
  • cena - 75 zł to jak dla mnie zbyt wygórowana cena.

Najdziwniejsze jest to, że pomimo faktu iż szybko zaczynam się błyszczeć po nałożeniu tego podkładu (a to z reguły od razu dyskwalifikuje) - odkąd go dostałam kilka tygodni temu - nie mogę przestać go używać. To jest jakieś kuriozum - po pierwsze bardzo podoba mi się jego delikatnie rozświetlający efekt oraz fakt iż pory są praktycznie niewidoczne. Efekt na twarzy jest bardzo naturalny no i co najważniejsze - jest zima i to chyba pierwszy podkład po którym nie czuję ściągnięcia skóry. Podkład ten z pewnością nie sprawdzi się latem bo chyba po prostu spłynie z naszej twarzy ale na zimę - jest jak znalazł. Najśmieszniejsze jest to, że chyba go kupię pomimo tak wysokiej ceny i tego że nie matuje i to chyba byłby pierwszy raz kiedy kupiłabym produkt nie do końca doskonały. Dlaczego? Bo po prostu lubię na siebie popatrzeć kiedy mam buzię wysmarowaną tym podkładem i już. 

A czy Wam bym go poleciła - proponuję skorzystać z próbki - wtedy same się przekonacie, że nie taki diabeł straszny...

Pragnę podziękować portalowi Uroda i Zdrowie  za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków.