środa, marca 12, 2014

Taniocha a jaka radocha czyli pędzle Sense & Body z Hebe

Kilka tygodni temu, będąc z Saurią w Hebe, mój wzrok powędrował na tanie pędzelki firmy Sense & Body. Marta powiedziała - weź, są całkiem niezłe... no i ta cena. Pędzel do cieni kosztował bowiem ok. 7 zł a ten do kresek ok. 6 zł. Ponieważ nie mam wielu pędzli do makijażu oczu a w końcu zaczynam się do nich przekonywać stwierdziłam, że za taką cenę nie ma co - trzeba brać!


I rzeczywiście - jestem bardzo miło zaskoczona tymi pędzlami - ich włosie jest mięciutkie, milutkie - nie wypada podczas aplikacji i ich czyszczenia, a malowanie nimi oczu to czysta przyjemność.  

Pędzel do cieni nabiera taką ilośc jaka jest nam potrzebna, miękko sunie po powiece i o dziwo fajnie blenduje (kiedyś nawet nie wiedziałam co to oznacza ha ha) - poręczny trzonek niby elegancko ozdobiony dżetem wygląda trochę tandetnie ale co tam, ważne, że pędzel sprawdza się podczas użytkowania a kosztował grosze.

Pędzel do kresek, chociaż osobiście wole lekko ścięte, również świetnie sobie radzi z kreską - ja używam go do robienia kreski cieniem na mokro (nie ma żelowego eye-linera i chyba muszę jakiś zakupić, bo ostatni niewypał z Sephory  powędrował do kosza).

Jeśli nie chcecie wydawac majątku, a szukacie całkiem przyjemnych pędzli to zerknijcie na te od Sense & Body w Hebe.