A już myślałam, że przeszła mi faza na lakiery piaskowe. Oczywiście myliłam się, bowiem kiedy tylko mój wzrok padł na piaski z nowej kolekcji Catrice Crushed Crystals... dostałam oczopląsu.
Spośród pięknych ale ciut oczywistych odcieni wybrałam ten, który zauroczył mnie totalnie - Call Me Princess - czyli cukierkowy róż z mnóstwem złotych drobinek. To jest piasek typu "bardzo drobne i miałkie drobinki" - nie przepadam za tymi, które posiadają w środku tzw. łuski bo nie cierpię i nie mam cierpliwości do ich zmywania. Dla takiego efektu jestem w stanie się trochę pomęczyć, ale łuski mnie przerażają.
Ten odcień kryje idealnie dopiero przy 3 warstwach ale jak to piasek - wysycha w oka mgnieniu, więc 3 warstwy nie przerażają. Mieni się i błyszczy i chyba na co dzień jest trochę za bogaty ale efekt, chociaż trochę odpustowy bardzo mi się podoba bo jednak sroka ze mnie. Lakier kosztował ok. 11 zł za wielką butlę i już wiem, że dołączą do niego kolejne.
A Wam jak się podoba moja księżniczka?
I kilka fotek w sztucznym świetle lampy flash - też jest magicznie.