Nie mam już siły krytykować BB kremów - nie nie mówię tu o oryginałach z Azji tylko o bebikach, które zalewają nas zewsząd czy to w sieciowych czy też w firmowych drogeriach. Kolejny nieudany BB krem dało nam The Body Shop. Lubię kolorówkę tej firmy - mam cienie, ukochany jelonkowy rozświetlacz ale cóż i TBS'owi musiał trafić się niewypał.
Po pierwsze - jest ciemny ale po nałożeniu i tak nie widać go na skórze bo nie kryje kompletnie - w dodatku smuży, maże się i ogólnie jest bardzo źle - co zresztą widać na zdjęciach. Cena 59 zł nie jest adekwatna do jego jakości, więc jeśli się nad nim chociaż ciut zastanawiałyście - to mam nadzieję, ze wybiłam to Wam właśnie z głowy.
Przypudrowałam twarz białym fixem od Essence - aby chociaż była jakaś różnica. Ale nie jest Cool oj nie jest! Ładna i przyciągająca oko tubka to nie wszystko.
Same zresztą oceńcie - nie chce mi się gadać... tutaj step by step widać, że moja twarz kompletnie się nie zmienia zero koloru, zero krycia nic - porażka, kompletna porażka...
Moja ocena 1/5
Moja ocena 1/5