Podkład matujący Under Twenty effect perfect cover dostałam w ramach współpracy z Laboratorium Kosmetycznym Pani dr Ireny Eris w marcu i od tamtej pory, w zależności od tego w jakiej kondycji jest moja skóra - stosuję go zamiennie z moim ulubionym Pharmaceris z laktoflawiną.
Te z Was, które mnie znają osobiście wiedzą, że niestety mojej skórze daleko do doskonałości. Od wielu lat poszukuję podkładu idealnego - takiego, który nie tylko pomógłby mi w odwiecznej walce z wyskakującymi niespodziewanie pryszczami, ale pozostawił skórę zmatowioną na długi czas - nie robiąc przy tym "efektu maski". Przez moją kosmetyczkę przewinęło się mnóstwo fluidów - ale rzadko któryś z nich zagościł w niej na dłużej, bowiem po jakimś czasie odkrywałam kolejny - lepszy (czasem gorszy) i tak do momentu aż poznałam serię podkładów Under Twenty (a wcześniej Pharmaceris z laktoflawiną). Na marginesie dodam, że podkładem, który poprzedził moją przygodę z Under Twenty był słynny Estee Lauder Double Wear, czyli podkład o którym krążą już legendy, że jest jednym z lepszych (owszem, zgadzam się ale nie jest idealny).
Marka Under Twenty do tej pory kojarzyła mi się z kosmetykami przeznaczonymi dla pryszczatych nastolatek ale nic bardziej mylnego. Kobiety po 30-ce (jak ja) a borykające się z odwiecznym problemem wyskakujących niespodzianek, rozszerzonych porów i błyszczeniem (nie tylko w strefie T) z powodzeniem mogą stosować tę serię a zwłaszcza podkłady Anti! Acne. Ja się przekonałam na własnej skórze, że te kosmetyki nie tylko nie szkodzą, ale i pomagają w codziennej walce z niedoskonałościami.
Każda z nas wie, że niezależnie od wieku, są takie dni w miesiącu, kiedy stan naszej skóry pogarsza się. U mnie nasila się to szczególnie w upały, jakich mogłyśmy doświadczyć tego lata. Wtedy, aby ukryć (i zaleczyć) to, co własnie urosło na naszych buźkach stosuję podkład Under Twenty. Dostałam go w 3 odcieniach kolorystycznych i dzięki temu - w zależności od natężenia mojej opalenizny (lub jej braku) mam 3 kolory idealnie stapiajace się z moją skórą. Kolor 130 - najciemniejszy z serii - uratował mnie po powrocie z urlopu, kiedy skórę miałam ładnie opaloną (ale nie spieczoną) a wszystkie inne podkłady były za jasne. W dodatku przez te upały nabawiłam się na twarzy mnóstwa dziwnych krostek i aby się ich pozbyć (wiem wiem może nie powinnam wtedy nic nakładać na skórę) na co dzień - do pracy stosowałam podkład Anti! Acne - nakładany oczywiście Beauty Blenderem aby uzyskać efekt naturalnego wykończenia a nie tapety.
Działanie tego podkładu jest rzeczywiście widoczne gołym okiem:
- dobrze kryje krostki, przebarwienia ale daje przy tym bardzo naturalny efekt - jest lekki chociaż ma gęstą konsystencję - świetnie się rozprowadza i nie tworzy smug czy cieni
- nie podkreśla suchych skórek
- nie podkreśla rozszerzonych porów
- nie zapycha porów
- przyjemnie pachnie (jak grejpfrut)
- ma wygodny i higieniczny dozownik typu airless
- systematycznie stosowany pomaga leczyć istniejące niedoskonałości i zapobiega powstawaniu nowych
- matuje do 6 godzin (jako wykończenie stosuję biały puder ryżowy Mariza)
- ładnie wygładza skórę i daje efekt bardzo naturalnego makijażu przy jednoczesnym kamuflażu niedoskonałości.
Jedynym minusem jest fakt, iż występuje jedynie w 3 kolorach - naturalnym, piaskowym i beżowym ale całe szczęście - mi pasują wszystkie.
Dodatkowym atutem jest bardzo niska cena - kosztuje bowiem około 13,00 zł, więc każdy może sobie na niego pozwolić (dla porównania 30ml Estee Lauder Double Wear kosztuje w Drogerii Douglas 165,00 zł a poszedł w kąt...)
Oczywiście, aby skóra nie przyzwyczaiła się do jego zbawiennego wpływu w fazie tzw. wysypu, kiedy jest w lepszej kondycji stosuję podkład Pharmaceris z laktoflawiną (czasem użyję te z słynnego BB krem Missha Perfect Cover ale na lato jest dla mnie ciut za ciężki).
Jak wiecie nastolatką nie jestem a z niedoskonałościami skóry walczę od nastu lat... Podkład ten pomaga mi w tym, abym bez kompleksów mogła iść do pracy, na imprezę czy też randkę. Jeśli macie podobne problemy do moich a chcecie wyglądać dobrze i co najważniejsze czuć się ze sobą dobrze - sięgnijcie po te podkłady a gwarantuję, że się nie zawiedziecie i to nie zależnie od tego czy jesteście Under Twenty czy też (mocno) Over Thirty jak ja.
Dziękuję Ani z Lirene za komplet podkładów - fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę - po prostu je uwielbiam.