Która z Was po przebudzeniu zawsze wygląda idealnie niech podniesie rękę... Somebody... anybody... :) No własnie. Kiedy po nieprzespanej nocy lub ciężkim dniu w pracy czy tez na uczelni - okolice naszych oczu są szare, lekko opuchnięte i zmęczone - na ratunek wołamy specjalne korektory przeznaczone do maskowania a jednocześnie do rozświetlania cieni pod oczami.
Dwa z nich uważam za produkty doskonałe i właśnie o tych dwóch produktach chciałam Wam napisać. A oto one:
Rozświetlający Flamaster do twarzy Mary Kay:
Oto, co możemy przeczytać na stronie Mary Kay o tym kosmetyku:
Rozświetlający Flamaster do Twarzy maskuje niedoskonałości cery i rozświetla twarz pozostawiając ją odświeżoną i promienną. Jego innowacyjna formuła została opracowana tak, aby rozjaśnić zapadłe części twarzy. Rozświetlający Flamaster działa jak gumka myszka likwidując cienie na skórze widoczne jako zmarszczki. Skóra natychmiast wygląda na rozjaśnioną, promienną i wypoczętą. Twoja cera będzie wyglądać gładko i świeżo, stanie się bardziej promienna i gładsza, a jej koloryt pięknie wyrównany.
Cechy/ składniki: zawiera cząsteczki, które rozpraszają i odbijają światło. to pomaga pozbyć się cieni na twarzy i rozjaśnić ją. Dodatkowo rozproszenie światła optycznie likwiduje drobne zmarszczki. Twarz jest rozjaśniona i odświeżona, a jej koloryt wyrównany
Korzyści:
- Optycznie modeluje profil twarzy
- Optycznie tuszuje cienie na wybranych partiach twarzy- pod oczami, koło nosa czy na policzkach
- Stosowany w przypadku skóry dojrzałej, optycznie wygładzą i minimalizuje zmarszczki i bruzdy na twarzy
- Maskuje niedoskonałości cery, rozświetla, odświeża makijaż i rozjaśnia cerę
- Natychmiast odświeża wygląd, dzięki czemu Ty wyglądasz na wypoczętą
- Dostępny w dwóch odcieniach, które sprawdzają się przy każdym tonie skóry
- Rozświetla twarz, nadaje skórze subtelny blask - pigmenty rozpraszające i odbijające światło maksymalnie rozświetlają twarz, dzięki czemu twarz staje się promienna
Opakowanie/Aplikacja - robi wrażenie eleganckiego, ekskluzywnego, jest stalowo-metaliczne, dość ciężkie i bardzo poręczne. Aby przez pędzelek wydobył się korektor - kręcimy końcówką która przy tym delikatnie klika i dozujemy odpowiednia jego ilość. Dodatkowo zapakowany jest w pudełeczko z instrukcją obsługi oraz ulotką informacyjną (rany - nigdy ich nie czytam). Opakowanie sprawia jednak złudne wrażenie, że mamy tutaj mnóstwo kosmetyku - nic mylnego - korektora mamy tylko 1,3ml i już tylko patrzeć jak mi się skończy.
Konsystencja - dość gęsta, kremowa, dobrze kryje i nieźle się rozsmarowuje, chociaż ja lekko go wklepuje - tak jak powiedziała moja koleżanka - Konsultantka Mary Kay. Występuje w dwóch kolorach - Nr jeden jest jasny i różowy, Nr dwa jest ciemny i brzoskwiniowy - za ciemny dla mojej bladolicej karnacji. Pomimo różowego odcienia - po aplikacji i wklepaniu - skóra ma bardzo zdrowy koloryt. Nie posiada drobinek - po prostu daje efekt rozjaśnienia.
Działanie/Efekt - to bardzo dobry korektor - w istocie wszystkie obietnice producenta są spełnione. Używam go nie tylko do rozświetlania okolic oczu ale i ust, powiek a nawet kryję nim pryszcze - pomimo, ze korektor ten wcale nie jest do tego przeznaczony - bardzo dobrze kryje wszelkie niedoskonałości i nie podkreśla suchych skórek. Nadaje bardzo naturalny efekt praktycznie go nie widać ale rozświetlenie jest ewidentne. Korektor nie zbiera się w zmarszczkach i nie ściera. Jest trwały - chociaż niewidoczny na skórze - to jego ogromna zaleta. Stosowałam go całe lato - nie spływał z buźki i czasem przed wyjściem na plażę - również mazałam nim pryszcza lub jakieś zaczerwienienie.
Cena - dość wysoka ale jak to u Mary Kay - cena idzie w parze z jakością - 65 zł
Czy kupiłabym go ponownie - definitywnie tak.
Yves Saint Laurent YSL Touche Eclat
Słynny Touche Eclat YSL to kosmetyk iście kultowy. Kupiłam go zachęcona recenzją Urbanka i nie żałuję ani trochę wydanych pieniędzy, bowiem to jest to, czego szukałam przez lata odkąd skończyłam trzydziestkę. To jest kosmetyk, na który warto odkładać z kieszonkowego, lub jak kto woli nadwyrężyć kartę kredytową bowiem nie na darmo miliony kobiet na świecie uznały go za najlepszy produkt wszech czasów.
Przy Touche Eclat - korektor Mary Kay wypada bardzo słabo - chociaż napisałam, że to dobry kosmetyk. Ale... no właśnie ale - YSL to kosmetyk idealny, perfekcyjny, rewelacyjny - mogłabym tak bardzo długo.
Opakowanie/Aplikacja - tutaj mamy tradycyjny design YSL - złoty i lustrzany. Korektor równiez jest w pędzelku, tylko w jego przypadku - naciskamy końcówkę - jak w długopisie a korektor wydostaje się przez mięciutki pędzelek. Opakowanie zawiera 2,5 ml produktu.
Konsystencja - rzadsza i bardziej delikatna niż MK, ale lepiej kryje - doskonale się rozsmarowuje po każdej partii twarzy, która chcemy rozświetlić. Występuje w szerokiej gamie kolorystycznej - jak posiadam Nr 1,5 (dziwna ta połówka, czyż nie?). Również posiada kartonikowe opakowanie.
Działanie/Efekt - mój kolor 1,5 jest w delikatnym jasnym ale żółtawym odcieniu - przy MK wygląda bardzo żółto, ale to tylko dlatego, że MK jest bardzo różowy. Korektor jest dużo bardziej delikatny w swojej konsystencji niż MK, ale pomimo tego lepiej kryje, tuszuje nie tylko cienie ale i inne niedoskonałości cery jak wypryski i przebarwienia. Doskonale stapia się ze skórą, nie odstaje, nie spływa z niej, jest praktycznie niewidoczny (podobnie jak MK) ale efekt jaki daje jest wręcz spektakularny. Nie rozstaję się z nim odkąd go kupiłam - nosze zawsze ze sobą w kosmetyczce i z pewnością nie jest to moje pierwsze i ostatnie opakowanie.
Cena - no niestety jest bardzo wysoka, bowiem kosztuje ok. 150 zł ale mamy go dwa razy więcej niż MK, więc wyjdzie na to samo.
Czy kupiłabym go ponownie - HELL YEAH :)
Skład: Aqua, Cyclomethicone, Glycerin, Talc, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Dimethicone Copolyol, Magnesium Sulfate, Trideceth-3, Methicone, Methylparaben, Aqualane, [+/- May contain: CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77019 (Mica), CI 77491 CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 19140 (Yellow No5 Aluminum Lake)