Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lily Lolo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lily Lolo. Pokaż wszystkie posty
Limoncello od Lily Lolo

wtorek, marca 24, 2015

Limoncello od Lily Lolo

Limonkowy odcień na powiekach to definitywnie must have tej wiosny i lata. Marka Lily Lolo ma w swojej ofercie prasowanych mineralnych cieni do oczu właśnie kolor Limoncello.


Aksamitnie gładkie i doskonale napigmentowane, mineralne cienie prasowane zaskoczą Cię mnogością odcieni. Ich wyjątkowa formuła została wzbogacona ekstraktem z mikołajka nadmorskiego, olejkiem z granatu, olejkiem manuka oraz nawilżającym olejkiem jojoba, dzięki czemu cienie chronią i pielęgnują delikatną skórę wokół oczu.


Do koloru Limoncello przymierzałam się już od dłuższego czasu ale same wiecie - zima, mrozy i gdzie taki kolor nałożyć w taką pochmurną i okropną pogodę. W końcu zawitało do nas trochę słońca a ja odważyłam się pomalować tym odcieniem. 

Do jasnej karnacji i jasnych włosów - limonkowe oko pasuje idealnie. Niestety kolor nie jest tak mocno napigmentowany jak myślałam (widać sporą różnicę pomiędzy tym co jest na palcu a tym co widać na powiekach) - spodziewałam się bowiem, że efekt będzie bardziej spektakularny a jest jednak subtelny i delikatny. W sumie może to i dobrze, bo Limoncello okazał się fajnym dziennakiem i nie mam neonowych powiek jak na techno-party. Cena prasowanych cieni od Lily Lolo to 42,90 zł.

Brwi na medal czyli Lily Lolo Eyebrow Duo Dark

środa, stycznia 14, 2015

Brwi na medal czyli Lily Lolo Eyebrow Duo Dark

W październiku pisałam o zestawie cieni do brwi od Lily Lolo w kolorze Light - ten odcień dla mnie okazał się kompletnie nietrafiony chociaż sam produkt bardzo mi pasował zarówno jeśli chodzi o aplikację - cieniutkim pędzelkiem również od Lily Lolo. Ale kolor Light przybierał na mojej skórze dziwny rudawy odcień co kłóciło się z moją cerą. 


W końcu zdecydowałam się postawić na najciemniejszy kolor - Dark i to był strzał w dziesiątkę - do tego stopnia, że produkt umieściłam w ulubieńcach minionego roku

Cienie są bajecznie łatwe w aplikacji, jeśli posiadamy oczywiście odpowiedni pędzelek - ukośny pędzelek od Lily Lolo idealnie sunie po linii brwi nadając im kolor - tym razem doskonale dopasowany do naturalnego koloru moich brwi, które są ciemne, pomimo tego, że mam jasne włosy. Teraz nie uzyskuję rudego odcienia i jestem z tego bardzo zadowolona. 


Powyżej macie porównanie dwóch kolorów - od lewej dark a od prawej Light, który na dłoni wcale nie wydaje się rudy - wydaje mi się, że ten cień po prostu wchodzi w jakąś dziwną reakcję z moją skórą a może z podkładem (chociaż wypróbowałam go na różnych fluidach) zmieniając się w "rudzika".


Czy nie uważacie, że teraz jest idealnie? Może jeszcze nie mam 100% wprawy w nadawaniu brwiom idealnego kształtu a dodatkowo mam jakieś niesymetryczne brwi - jedna wyżej druga niżej ale póki co jestem niesamowicie zadowolona z efektu. 

Tutaj dla podrównania macie dwa kolory - Dark i Light - definitywnie wygrywa ciemniejszy kolor!!!

Aktualnie trwa promocja na ten produkt i kosztuje 38,61 zł

Podsumowanie roku czyli moje hity 2014 roku

niedziela, grudnia 28, 2014

Podsumowanie roku czyli moje hity 2014 roku

Koniec roku to czas podsumowań i rankingów - z wielką uwagą śledziłam je na Waszych blogach. Zatem i ja chciałabym podzielić się z Wami swoimi hitami i odkryciami mijającego roku. Niektóre z pokazanych kosmetyków nie doczekały się jeszcze pełnych recenzji ale już niebawem - pozwólcie, że narobię Wam na nie smaczku.

W kategorii "Pielęgnacja twarzy":

Eisenberg Elixir de Lumiere - niezwykłe serum rozświetlające do twarzy, które stosuję codziennie pod makijaż. Wchłania się błyskawicznie w kilka sekund mocno nawilżając nawet bardzo suchą skórę. Pięknie współgra z każdym podkładem odświeżając i rozjaśniając nawet najbardziej poszarzałą buźkę. 


AA Lumi Prestige Supreme Rozświetlający Korektor Cery - jak widzicie, jestem wielką fanką rozświetlania skóry A ten krem nie tylko nadaje delikatny "glow" naszej skórze ale świetnie ją matuje nie przesuszając skóry. Można go stosować pod makijaż lub solo - na lekko opalonej skórze zaprezentuje się najpiękniej. 


Orange Blossom Water od marsylskie.pl - to woda z pomarańczy gorzkiej - posiada certyfikat Ecocert, niesamowicie pachnie od razu dając nam z rana dawkę energii. Cudownie tonizuje skórę, odświeża ją i nawilża. Wieczorem - zrelaksuje i doda blasku zmęczonej po całym dniu skórze.


Organique Mild Cleaner Gel z serii Basic Cleaner - bardzo delikatny płyn do oczyszczania skóry mieszanej i problematycznej. Doskonale rozprawia się z makijażem, nie wysusza skóry, niweluje produkcję sebum i odświeża skórę skłonną do wyprysków. Do tego ma wygodne w stosowaniu opakowanie i jest bardzo wydajny. 


Bee Pure Bee Venom Eye Cream - ma gęstą i treściwą konsystencję - i pomimo zawartości jadu pszczelego, jest niezwykle delikatny dla oczu. Nawet, gdy krem niechcący dostanie się do naszego oka - nie szczypie i nie wywołuje łzawienia. Mocno nawilża ale i liftinguje skórę pod oczami - wzmacnia delikatne okolice oka i niweluje obrzęki. To krem z mocą lasera - który rzeczywiście działa. Dla skóry dojrzałej będzie panaceum nie tylko na zmarszczki ale i na "worki" pod oczami.


GlamGlow Thirstymud Hydrating Treatment - maska uniwersalna, którą możemy stosować na dzień i na noc jako krem czy maskę. Daje mega nawilżenie i ulgę spieczonej skórze. Do tego pachnie jak świezo upieczone ciasteczka. 


Sensilis Rice Peeling Powder - niezwykły peeling o konsystencji proszku zawierający cząsteczki ryżu - cudownie oczyszcza i dość mocno pilinguje skórę. Osoby z delikatną skórą powinny go unikać, ale te z Was, które lubią mocne złuszczanie skóry za pomocą peelingu mechanicznego będą w siódmym niebie. Peeling rewelacyjnie usuwa martwy naskórek pozostawiając skórę gładką i promienną. Z uwagi na silne działanie - używam go 2-3 razy w tygodniu. 


W kategorii "Pielęgnacja i stylizacja włosów":

Schwarzkopf Oil Miracle - różany szampon i olejek do włosów. Głęboko nawilżają przesuszone od słońca czy też farbowania włosy, mają piękny realistyczny zapach róży i zastosowane w duecie pozostawiają włosy gładkie, mięciutkie i bez sterczących antenek. Nie lubię olejków do włosów - to jest pierwszy produkt, który pokochałam od pierwszego użycia. 


Coslys Gel Coiffant - organiczny, bezalkoholowy żel od matique.pl - pierwszy żel, który nie niszczy, nie wysusza i nie obciąża włosów, a trwała fryzura jest z nim zagwarantowana. Do tego pięknie pachnie i jest niesamowicie wydajny - stosuję go już od pół roku a nadal jeszcze go mam, chociaż już na wykończeniu.


O'right Green Tea Regulate Hair Mist  - nawilżająca mgiełka do włosów o cudownym zapachu zielonej herbaty. Nie wyobrażam sobie bez niej pielęgnacji i stylizacji mojej krótkiej fryzurki. Właśnie zaczynam trzecie jej opakowanie i pewnie nic jej nie zdeklasuje. Jest po prostu najlepsza. 


W kategorii "Pielęgnacja ciała":

Eisenberg Gel Exfoliant Corps - mocny ekskluzywny zdzierak do ciała - ma piękny zapach, mocne i porządnie peelingujące drobinki a przy tym jest niesamowicie wydajny. To powiew luksusu w mojej codziennej pielęgnacji ciała.


Lirene żele pod prysznic Brzoskwiniowy deser, Różany ogród, Szampańska truskawka - wielkie i wydajne opakowania, niesamowicie realistyczne i słodkie zapachy to właśnie lubię, kiedy robię sobie prysznic. Do tego za niewielką cenę i jak tu nie polubić tych słodyczy od Lirene?


Organique Sugar Whip Peeling - cukrowych pianek peelingujących od Organique nie może zabraknąć w moim zestawieniu hitów mijającego roku bowiem to one obok żelów od Lirene umilały mi kąpiel. Cudowna konsystencja, energetyzujące zapachy i delikatne efekt peelingu skóry to własnie domena tych pianek. Mniaaam. 


Bath and Body Works Pleasures Sweet Cinnamon & pumpkin - balsam made in USA - przyleciał do mnie zza Oceanu i nie wiem czy jego odpowiednik jest (był) dostępny w Polsce. Ale kocham zapach i cynamonu i dyni więc to kombo zapachów okazało się dla mnie bajeczne. Balsam świetnie nawilżał i błyskawicznie się wchłaniał. 


W kategorii "Makijaż":

Dior Star - podkład na medal - kupiłam go w promocji -20% w Sephora i do tej pory jestem zachwycona jego działaniem. Jest lekko rozświetlający, ale nie świecę się po nim przez długi czas. Do tego dobrałam sobie idealny kolor i już niedługo pokażę jak prezentuje się na licu. 


Shiseido Face Color Enhancing Trio - Trójkolorowy puder do modelowania twarzy. Lekko się rozprowadza i doskonale wtapia się w skórę. Nie pozostawia pudrowego wrażenia makijażu. Utrzymuje się na skórze przez cały dzień, nie zmienia koloru, nie płowieje i nie spływa - również niedługo pokażę go Wam na buzi.


Dr Irena Eris Dual Effect Compact - idealnie matujący puder w ślicznej i wygodnej puderniczce. Matuje na wiele godzin, wyrównuje koloryt skóry i ma bardzo delikatną pudrową konsystencję. Dla mnie to produkt porównywalny do tych z najwyższej półki. 


Urban Decay Naked - tej paletki cieni nie trzeba nikomu przedstawiać - od całkiem niedawna jestem jej szczęśliwą posiadaczką i w kąt poszły wszystkie inne moje cienie. 


Lily Lolo Eyebrow Duo Dark - najjaśniejszy odcień okazał się dla mnie niefortunnie dobranym kolorem ale za to Dark robi z moimi brwiami cuda. Już niedługo będzie pełna recenzja. 


Avon Ultra Color Bold - cudowne pomadki o nasyconych kolorach - to lato zamknięte w szmince. Nie wysuszają ust, bardzo długo utrzymują się na ustach i mają niesamowite odcienie. Jak nie kochać tych kolorów?


L'Oreal Volume Million Lashes So Couture - tusz, który wytrzymuje nawet największe upały i do tego pachnie jak czekolada. Jeszcze nie doczekał się pełnej recenzji ale obiecuję, że już wkrótce się ukaże.


Wśród lakierów do paznokci w mijającym roku dominowały lakiery od Joko Find Your Moment - mają świetne krycie, cudowne letnie kolory i porządna trwałość. Do tego niewygórowana cena i mamy lakiery doskonałe.


W kategorii "Zapachy":

Ten rok definitywnie należy do Eisenberg EAU FRAÎCHE i to z nim kojarzy mi się tegoroczny wypad do Grecji. Na początku jest bardzo świeży i lekko cytrusowy po chwili wyczuwam w nim delikatną nutę pieprzu oraz kardamonu i zapach staje się odrobinę cięższy i bardzo zmysłowy. Po kilku godzinach czujemy wyraźnie nutę bazy czyli drzewo szlachetne i ta woń towarzyszy do samego wieczoru. Zapach jest bardzo trwały - wystarczy psiknąć się rano a do końca dnia będziemy się cieszyć tym nieziemskim zapachem.


A swoje ciało i włosy spryskiwałam uroczą Bathiną od Benefit. To mgiełka nawilżająca do ciała i włosów - nie zawiera alkoholu i ma cudownie lekki i letni zapach kwiatów. Jak na mgiełkę bardzo długo utrzymuje się na skórze a dziewczęcy flakonik w stylu pin-up pięknie prezentuje się na toaletce.


No i na koniec moja różowa miłość, czyli Foreo Luna. Dzięki niej nie wiem co to suche skórki na twarzy, pory są dogłębnie oczyszczone a buzia gładsza i bardziej rozświetlona. Pełna recenzja już po Nowym Roku. 

Waikiki czyli bronzer od Lily Lolo

środa, listopada 05, 2014

Waikiki czyli bronzer od Lily Lolo

Z bronzerami bywa różnie - mogą podkreślić naszą urodę ale nieumiejętnie nałożone mogą nam zrobić krzywdę w postaci okropnych brązowych placków. Dość rzadko po nie sięgam bowiem należę do tych niewprawionych osób, które często źle je aplikują.  Jednak bronzer Waikiki od Lily Lolo jest dość bezpiecznym produktem, chociaż jego sypka konsystencja może na początku sprawiać nam trochę trudności. Ale wystarczy dobry pędzel i trochę treningu i mamy bronzer doskonały. 


Waikiki to to jasny opalizujący na złoto kosmetyk, który idealnie nadaje się dla osób z jasną karnacją jak moja. Nałożony na kości policzkowe jednak nie jest już tak opalizujący - daje skórze zdrowy kolory a kiedy nasza skóra jest muśnięta słońcem w cudowny sposób może podkreślić opaleniznę. 


Doskonale podsumowuje go producent - przepiękny, jasny bronzer z mieniącymi się na złoto drobinkami. Wprost stworzony dla osób o jasnej i średnio-jasnej karnacji. Daje efekt naturalnej, złotej opalenizny. Dzięki Waikiki nie tylko uzyskasz efekt opalonej cery, ale również wymodelujesz rysy twarzy. Nasz mineralny bronzer sprawi, że będziesz mogła cieszyć się piękną opalenizną przez cały rok. Teraz nawet w środku zimy będziesz w stanie przywołać wspomnienie upalnego lata.
  • nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwników i konserwantów
  • bezzapachowy
  • efekt złocistej opalenizny
  • delikatny dla skóry, może być stosowany na całym ciele
  • jedwabiście gładka konsystencja
  • daje subtelne wykończenie; bardziej intensywny efekt można uzyskać nakładając kilka warstw
  • 100% naturalny
  • może być używany przez wegetarian i wegan
Cena dużego bo 40 ml opakowania to 72,90 zł - z uwagi na to, że jest niesamowicie wydajny polecam zamówić wersję mini 0,75 g za 10,90 zł. 

Focus na brwi czyli mineralny zestaw Eyebrow Duo od Lily Lolo

poniedziałek, października 06, 2014

Focus na brwi czyli mineralny zestaw Eyebrow Duo od Lily Lolo

Odkąd pamiętam moim problemem były brwi - niesforne i żyjące własnym życiem. Te dziwne brwi powodują że moja niesymetryczna twarz wydaje się jeszcze bardziej niesymetryczna - co zresztą widać na zdjęciach a czego ja na co dzień nie widzę w lustrze :)

Do tej pory brwi poskreślałam za pomocą kredki do brwi od Benefit Instant Brow, bowiem ten produkt jest idealnie dopasowany do koloru moich brwi, które są lekko grafitowe. 


To jest właśnie problem dziewczyn, które są farbowanymi blondynkami jak ja - jasne włosy i cera oraz ciemne brwi. Większość produktów do makijażu brwi występuje bowiem w odcieniach brązu, który po nałożeniu na brwi wygląda dość osobliwie. Tak też jest w przypadku zestawu do brwi od Lily Lolo. Posiadam najjaśniejszy czyli Light i pomimo tego, że wydawał mi się nawet za jasny, to jednak po zetknięciu się ze skórą lekko ciemnieje i przybiera rudawy odcień, który dość dziwnie współgra z moją twarzą i mam wrażenie, że wyglądam nienaturalnie. Przynajmniej ja tak sądzę i chociaż odkąd go mam, często maluję nim brwi to jednak jakoś nie mogę się przyzwyczaić do takiego koloru - czy jestem przewrażliwiona czy jednak powinnam go unikać? Mówcie szczerze!!!


Tyle o moich przemyśleniach zatem wróćmy do produktu, który gdyby nie kolor byłby produktem idealnym - delikatna konsystencja cienia pozwala na idealną aplikację za pomocą ukośnego pędzla od Lily Lolo - bez niego nie dałabym rady. Do tego wosk, który po nałożeniu utrzymuje brwi na swoim miejscu - uwielbiam go, bo w końcu moje nieujarzmione brwi są na swoim miejscu. Cień nałożony rano utrzymuje się na swoim miejscu cały dzień - nie spływa, nie rozmazuje i wieczorem nie mamy na twarzy katastrofy. Gdyby Lily Lolo wprowadziło cień w kolorze grafitu - z pewnością od razu bym go kupiła, bowiem kosztuje niedużo jak na produkty mineralne - 42,90 zł.

Wieża z kości słoniowej czyli mineralny cień Lily Lolo Ivory Tower

poniedziałek, sierpnia 18, 2014

Wieża z kości słoniowej czyli mineralny cień Lily Lolo Ivory Tower

Nie lubię pisać o cieniach do oczu bo akurat zaprezentowanie ich na oczach (a nie na dłoni) w jakimś ładnym makijażu nie wychodzi mi zbyt dobrze. Mam więc nadzieję, że sprostałam wyzwaniu i mineralny cień Ivory Tower od Lily Lolo udało mi się uchwycić w całej jego doskonałości. 


Nie do końca byłam przekonana do tego koloru, bowiem byłam na etapie fioletowego koloru na oczach - teraz się pozbyłam - prawie całkowicie fioletowych brzydali, które tylko mnie oszpecały. O dziwo teraz Ivory Tower jest moim ulubieńcem i to właśnie w nim czuję się najlepiej. W makijażu głownie stawiam na usta - wiecie to doskonale, bowiem to pomadkowe posty są moją domeną i to własnie nim maluje oczy aby wyglądać delikatnie - natomiast usta są zawsze bardziej wyraziste. 


Tym razem chciałam odwrócić Waszą uwagę od pomadek i pokazuję cię Ivory Tower w dwóch odsłonach - w połączeniu z drugim cieniem (z paletki Makeup Revolution) oraz samodzielnie - tak maluję się codziennie do pracy bowiem zajmuje mi to dosłownie chwilę. 

Półmatowy, prasowany cień do powiek w odcieniu kości słoniowej.
  • łagodna, naturalna formuła
  • lekka, jedwabista konsystencja
  • nie zawierają substancji zapachowych ani talku
  • łatwe do blendowania
  • wyjątkowo trwałe
  • zawierają ekstrakt z mikołajka nadmorskiego, olejek z granatu, olejek jojoba oraz olejek manuka, które mają właściwości odżywcze i nawilżające
  • 2 g
  • odpowiednie dla wegan



Cień Ivory Tower to lekko opalizująca kość słoniowa, która idealnie sprawdza się w rozświetlaniu kącików oczu - uzyskuję wtedy świeże, młodsze spojrzenie i robię to codziennie. Jest lekko kremowy, nie obsypuje się przy aplikacji i podczas dnia a nałożony na moją ulubioną bazę od Cashemere utrzymuje się nawet 12 godzin. To kolor wielofunkcyjny i powiem szczerze, że chociaż byłam mu tak niechętna, to teraz nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu.

Cena pojedynczego cienia to 42,90 zł