Nie jestem lakieromaniaczką ale od czasu do czasu odnajduję lakier, który po prostu zapiera mi dech w piersi i nie mam ochoty zmyć go nawet, gdy już powinnam. A w tym przypadku zmycie tego koloru będzie o tyle trudniejsze, bowiem nie jestem jego właścicielką. W głowie kołacze mi się od kilku dni tylko jedna myśl - muszę jechać do Showroom Zoya na ul. Wynalazek 2A i go kupić... muszę... muszę... muszę...
Ten mani został wykonany podczas spotkania blogerek z marką Zoya. Ja i kilka moich koleżanek miałyśmy okazję poznać tę markę bliżej i przez kilka godzin pobyć w magicznym świecie 400 odcieni Zoya. Każda z nas zrobiła sobie inny manicure - zgodny z naszym gustem i humorem.
Ja postawiłam na kolor Charisma (to odcień, który uwielbia Madonna) - co ciekawe, ten kolor jest normalnie matowy ale postanowiłam pokryć go topem aby nadać mu blasku. Będąc na zakupach w Sephorze, wszystkie panie konsultantki zbiegły się obejrzeć moje paznokcie i pytały co to za lakier - pierwszy raz miałam taką sytuację - obok Charismy nie można przejść obojętnie.
Podobno z uwagi na unikatową formulę, lakier może trzymać się na paznokciach krócej niż inne odcienie - ja jednak mam go już 5 dzień i nawet się nie powycierał na koniuszkach. Ach, ponoszę go sobie do niedzieli i dopiero go zmyję.
Wiem, że o gustach się nie dyskutuje ale dla mnie, w tej chwili, to najpiękniejszy lakier świata. Dawno nie miałam koloru, który tak totalnie podbiłby moje różowe serduszko.
Podobno z uwagi na unikatową formulę, lakier może trzymać się na paznokciach krócej niż inne odcienie - ja jednak mam go już 5 dzień i nawet się nie powycierał na koniuszkach. Ach, ponoszę go sobie do niedzieli i dopiero go zmyję.
Wiem, że o gustach się nie dyskutuje ale dla mnie, w tej chwili, to najpiękniejszy lakier świata. Dawno nie miałam koloru, który tak totalnie podbiłby moje różowe serduszko.